Kto widział film „Powrót do przyszłości” w reżyserii Roberta Zemeckis’a z 1985 roku z Michael’em J. Fox’em w roli głównej? Klasyka gatunku :) Na ówczesnych nastolatkach wywarł ogromne wrażenie. Nie o filmie jednak rzecz tym razem będzie, a o legendarnym samochodzie DeLorean DMC-12, który po kilku kosmetycznych modyfikacjach pełnił w nim rolę wehikułu czasu.
Narodziny legendy czyli krótka historia o…
Projekt autorstwa Giorgetto Giugiaro – cenionego w branży motoryzacyjnej włoskiego projektanta aut – pierwotnie powstał dla Porsche. Ostatecznie jednak gotowa już koncepcja trafiła w wizjonerski gust John’a DeLorean’a, który porzucił posadę wiceprezesa General Motors aby stworzyć własne, sportowe coupe. Niestety z różnych powodów samochód nie odniósł zbyt oszałamiającego sukcesu rynkowego i w 1993 roku po trzech latach produkcji zaprzestano jego wytwarzania w nimbie afery finansowej. Popularność i niegasnącą sławę zapewnił mu dopiero dwa lata później udział w filmie.
Fenomen DeLorean
Samochód nie szokuje swoimi osiągami, nie jest ani tani, ani ekonomiczny, nie jest nawet specjalnie komfortowy w prowadzeniu. Ogromny promień skrętu i mocno ograniczone, z powodu bardzo niskiej konstrukcji pojazdu, pole widzenia z jego wnętrza – robią swoje. Skąd więc bierze się popularność tego auta? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo ma w sobie to coś…, coś co przyciąga wzrok na każdym kroku! Niezależnie od tego czy jest to wynik modernistycznej sylwetki nadającej mu kształt klina, czy też efekt niepowtarzalnego uroku karoserii wykonanej z nierdzewnej, nielakierowanej stali. Nie trzeba nawet otwierać jego niesamowitych, unoszonych do góry drzwi żeby zorientować się, że jest to konstrukcja niezwykła.
Co dalej?
Mogłoby się wydawać, że to już zamierzchła przeszłość, czy jednak na pewno? Jak się aktualnie miewa ta legenda motoryzacji? Okazuje się, że jest nadal żywa, ma swoich wiernych fanów na całym świecie, także w Polsce i cieszy się wśród nich ogromną popularnością. Były nawet plany wznowienia produkcji auta w postaci samochodu z napędem elektrycznym. W związku z tym rodzi się pytanie: czy to zwykły zbieg okoliczności, sprytny zabieg marketingowy, czy może jednak stoi za tym filmowy konstruktor auta – szalony dr Emmett, który wszystko wcześniej zaplanował, wysyłając w drugiej części trylogii swój pojazd w przyszłość, tzn. teraźniejszość? Tak czy inaczej, nie mogło się to nie skończyć krótką podróżą do… przeszłości ;).
Jak tu się nie zakochać w sylwetce DeLorean’a ;). Poniżej jeden z pierwszych renderingów próbnych.